Forum Free WTR Strona Główna Free WTR
www.wloclavia.fora.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Tomka 2009
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Free WTR Strona Główna -> Blogi rowerowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:35, 22 Kwi 2009    Temat postu:

Dzisiaj wyjazd na Piekielną z Robertem i Łukaszem. Zrozumiałem wreszcie że zachęcając Roberta i Łukasza daję konkurencyjnej drużynie dobrych zawodników. Jako że jestem osobą inteligentną i samolubną, co będę się długo zastanawiał i zniszczę niefortunny rozwój wypadkow w zalążku. Przynajmniej w połowie. Roberta już się nie da zniechęcić, bo juz przejechał trochę maratonów i trenował z nami w terenie i daje sobie radę. Ale Łukasza jeszcze można. Trzeba mu uświadomić że MTB to sport dla prawdziwych facetów radzących sobie ze wszystkim, a on jest po prostu rozkapryszonym dzieciakiem przyzwyczajonym do komfortu wybetonowanego i wyasfaltowanego świata. Chłopak ma kondycję więc na podjazdach się go nie złamie. A już na zjazdach można. Pierwszy poważniejszy to ten z Piekielnej, przejeżdżany przez Łosia z bratem bez hamulców. Ja z Robertem spokojnie, ale z hamulcami i powoli. Łukasz zatrzymuje się na górze i patrzy... i pyta czy tu się da zjechać. Nigdy nic takiego nie zjeżdżał, więc mam go gdzie chciałem. Pierwsze wątpliwości zakradają się do jego głowki. Zjeżdżając tam gdzie ja i Robert czyli po bardzo nierównym terenie, nie hamuje umiejętnie i nabiera szyblkości to się może skończyć tylko w jeden sposób. Na szczęście w sposób kontrolowany, ślizgiem na bok, Łukasz leży. Dobrze jest, myślę sobie, zaczyna się. Potem Robert odjechał i skręcił na "górkę nie do podjechania" Łukasz jako że zawodnik ambitny, przynajmniej na drodze, leci po żużlówce z szybkością motocykla żeby dogonić Roberta. Nie zauważa że go już na tej drodze nie ma i leci. Ja go zdogonić nie mogę więc wołam, już nie słyszy, uciekł. Czekam chwilę ale widzę że się nie cofa. Pomyślałem: może Robert pojechał na około. Robię więc trasę i wdrapuję się na Piekielną. Robert już tam jest. Przejechał przez górkę więc Łukasz go nie widział. Dzwonię. Śmieję się z Łukasza że uciekł przed górką. Mówię mu że rózne rzeczy widziałem, prowadzenie roweru, przewrotki, płacz nawet, ale żeby ktoś uciekł przed górką to jeszcze nie widziałem. Robert mówi że trzeba go wziąść na wał. Ja mówię że pewnie dla niego za wcześnie. Co będę Roberta wtajemniczał. Łukasz nie wie jak do nas dojechać bo "jest w lesie", więc jedziemy go szukać. Po znalezieniu, tłumaczę jak najbardziej natrętny, arogancki nauczyciel że do wszystkich utrudnień jeszcze w MTB trzeba pamiętać o najważniejszym: żeby się nie zgubić. Tu się nie leci na oślep po prostej trasie. Najlepsi zawodnicy przegrywają maratony gdy się gubią. Łukasz gna pod górkę i zostawia mnie w tyle. No fajnie, czas na wał.
Mówię mu że jako nie ma problemu z podjazdami to powinien na niego wjechać. On że, to jest nie do podjechania. Ja mu, że Zamana by tu podjechał bez problemu. Na wale dla początkujących oczywiście mały szok. Zatrzymałem się po pierwszych nierównościach i czekam. Trasa tam prowadzi teraz na wprost i zjeżdża się do rowu z wysokości metra dwadzieścia przez rów szeroki na dwa metry i natychmiast ostry podjazd około metra. Łukasz pojawia się, zjeżdża w rów, ale tak ostrego podjazdu się wystraszył, koło zamiast zablokowane prosto poszło w prawo, a Łukasz efektowne saldo przez kierownicę w lewo. Teraz widzę już poważne zwątpienie się z buciorami wpycha się do jego głowy. Otrzepał się i wsiada. Dobrze jest, dalej oczywiście najtrudniejsze wyboje teraz posypane gałęziami i ścieżka po zboczu z drzewami. Tam na pewno nie wykieruje. Jakoś dociera do początku wybojów z mchu. Tam nie może jechać, prowadzi rower, widzi warunki, klnie już pod nosem (na Łukasza zjawisko unikalne). Zjechaliśmy z Robertem na ścieżkę i czekamy niech Łukasz sam przetrawi najtrudniejszy technicznie przejazd w promieniu 50 kilometrów od Włocławka. Czekamy, nic. Wołamy, nic. Mówię do Roberta z lekką obawą: Mam nadzieję że nie spadł ze ścieżki w dół. W Roberta też łatwo wepchnąć obawę. Wraca się natychmiast, i szuka i woła. Jadę za nim i nie ma Łukasza. Jedziemy dalej, jest, prowadzi rower i klnie pod nosem. Wraca spacerkiem choć nie wie gdzie i jak. Śmiejemy się że tak szybko dał się zniechęcić. Robert mówi, zrób zdjęcie żeby pokazać jak Łukasz wygląda prowadząc rower. Czemu nie, trzeba dobić zawodnika żeby czasem nie powstał i się nie pozbierał. Prosta droga, też prowadzi, prosty zjazd, też prowadzi, dzieło zniszczenia osiągnięte perfekcyjnie. Zawodnik fizycznie doskonały leży zdruzgotany psychicznie i nawet nie myśli o powstaniu. I to jest piękno MTB. Smile
37km w 2:06

Łukasz na wale:

Prowadzi na najłatwieszym odcinku.



Prowadzi na łatwym zjeździe.



Dzieło zniszczenia osiągnięte w 100%


Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Czw 8:21, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam-Magic Corner




Dołączył: 22 Gru 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wloclawek

PostWysłany: Czw 9:06, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Tomku widze w Tobie "psychokilera". Relacja mrożąca krew w żyłach. Tylko czy to z przymrużeniem oka, czy na serio? Co na to zdezintegrowany?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:47, 23 Kwi 2009    Temat postu:

WTR-Rebe na pewno użyłby jeszcze mocniejszej diagnozy mojego zachowania. Reakcji samego zainteresowanego jeszcze nie ma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ewa




Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:44, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Tomek, Ty POTWORZE!!! Twisted Evil Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:39, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Tak, to ja, potwór z Włock-ness.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:32, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Tomku czy nie mogłeś sobie juz darować tego upokarzającego mnie posta? czy niewystarczająco dobrze się samoskrytykowałem w swoim poście?
Troszke jestem zły na ciebie ale nie mam zamiaru sie z tobą sprzeczać a juz tymbardziej na forum bo wiem ze jestes mistrzem walki na posty, zresztą nie chce mi se juz nawet mowić o mtb a co dopiero wchodzić na taki rower.
TO wczorajsze wydarzenie było jakimś strasznym nieporozumieniem i juz ngdy się nie powtórzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacenty




Dołączył: 20 Kwi 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:12, 23 Kwi 2009    Temat postu:

łukasz napisał:
...Tomku czy nie mogłeś sobie juz darować tego upokarzającego mnie posta? czy niewystarczająco dobrze się samoskrytykowałem w swoim poście?...
Łukasz. Post Tomasza jest dobry, kurde Tomek rozwija się jako bloger. Nie ma tam nic negatywnego w Twoim kierunku, wręcz przeciwnie. Połączył dwa gatunki: blog i political fiction. Wychodzi coraz lepiej. Łukasz naprawdę wszystko jest O.K. Cool

Ostatnio zmieniony przez Jacenty dnia Pią 5:25, 24 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:31, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Łukasz, post nie jest upokarzający Cię. Każdy się przewraca i klnie jak jedzie w trudnym terenie MTB. Post mój ukazuje Twoj niesamowity entuzjazm i emocjonalny stosunek do jazdy, czyli zaangażowanie i serce. Wczorajsze wydarzenie nie jest żadnym nieporozumieniem tylko naturalnym krokiem w rozwoju i doświadczeniach zawodnika w MTB. Zapewne jest to przyśpieszony kurs, ale Twoja sytuacja też jest lekko przyśpieszona bo wsiadasz pierwszy raz na górala w momencie gdy jesteś bardzo mocnym i wytrzymałym rowerzystą. Miałeś ogromny animusz i zapał do czegoś czego nie znałeś. Teraz poznałeś to z tej gorszej strony. I dobrze, bo żeby zrobić wybór czy jedziesz czy nie, musisz wiedzieć na czym to polega a nie tylko być pod wrażeniem stadionu pełnego kolarzy jadących w teren. Ja stawiam na Ciebie i uważam że jeszcze nie raz pojedziemy w las. Już rok temu wiedzialem że wciągnę Cję w las i nadal uważam że może być z Ciebie dobry MTBowiec, ale musisz trochę stwardnieć i temu służy wczorajsze doświadczenie. Twój rozwój jako rowerzysta jest zadziwiający i jestem wobec niego pełen podziwu, to że sobie trochę pożartowałem z Ciebie niczego tutaj nie zmienia, a może uczynić Cię troszeczkę twardszym i odporniejszym na czynniki zniechęcające, których jeszcze sporo poznasz na maratonach MTB. Ale dlatego właśnie przekroczenie mety na MTB jest o tyle bardziej wspaniałe, bo nie jest łatwe do osiągnięcia. Mazovia to łatwe maratony MTB i nic takiego jak wał tam nie znajdziesz. Jestem przekonany że Ci się spodobają i będę mocno zawiedziony gdybyś w żadnym nie wystartował. A gdy to już zrobiśz to będziesz zadowolony z wczorajszej eskapady.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:11, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Wczoraj przez to całe zamieszanie z Łukaszem nie zdążyłem opisać wyjazdu z Molusiem do Nieszawy. Pojechaliśmy opatentowaną przez Tomka drogą przez teren. Jest ona nie tylko sporo dłuższa ale równiez obecnie bardzo piszczysta. Da się jeszcze jechać i nie jest tragicznie, ale z tą suchą pogodą jest coraz gorzej. Na szczęście Tomek chciał spokojnego treningu i taki zrobiliśmy. Na prom przed pierwszą zdążylismy, ale prom niestety stoi na piachu i straszy swoją bezradnością. Zjedliśmy po bananie na rynku Nieszawskim i w drogę do domu. Po asfalcie poszło o wiele szybciej. Pogoda była piękna i wycieczka ogólnie bardzo przyjemna.
61.8 km w 2:55
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:44, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Dzisiaj w południe powtórzyłem wyjazd na Krzewent na Raleigh. Szprycha wymieniona i rowerek jak nowy. Spokojne kręcenie w dość niespokojnym zimnym wiaterku ze wschodu. Na szczęście słońce mocne.
51.5km w 2:10

Po południu wyjazd na Hackerze na Szpetal. Chciałem sprawdzić czy moje lekkie koła nadają się na piachy. Trzymanie boczne niestety o wiele gorsze niż High Roller. Da się chyba jednak jechać i na 90 kilometrach waga powinna mi wynagrodzić trudności w sterowaniu.
20.4km w 1:17

Mam nadzieję że dzisiejszy wpis nie jest zbyt kontrowersyjny dla coponiektórych. Pozdrawiam wszystkich Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:57, 25 Kwi 2009    Temat postu:

Dzisiaj inauguracja spotkań rowerowych MTB o 10:00 na palcu w każdą sobotę. Zebrał się głownie Plast-Mix, co jest zrozumiałe bo Radpak jedzie jutro na maraton w Chodzieży. Jacek porobił nam zdjęcia. Miejmy nadzieję że niedługo zobaczymy go na rowerze bo ręka jeż ma się coraz lepiej. Łukasz pojechał na szosówce w stronę Torunia. Ewa z Zuzą pojechały na swoją trasę. A chłopcy na swoją. Robert prowadził na Łubę, wymyślił sprytny przejazd przez park, Szpitalną, lasem wzdłuż Wienieckiej, potem żużlówką za szpitalem w lewo, skręt w prawo, Mostek (o którym nie wiedziałem) na Lisku i malowniczym brzegiem Zgłowiączki prosto na Łubę. Były podzielone zdania w którą stronę objeżdżamy. Najpierw sposobem prezesa pojechaliśmy niezgodnie ze wskazówkami zegara, a potem za namową Maćka w drugą. Obydwie nam się podobały, choć Maćka okazała się lepsza z zupełnie nieoczekiwanych powodów. Robert z Wojtkiem nadawali cały czas tempo. Z powrotem wrócilismy tą samą trasą z mrożącymi krew w żyłach przejazdach wzdłuż piaskowej skarpy nad Zgłowiączką. Pojechaliśmy tylko prosto z Liska na Wysoką. Ja w parku się pożegnałem a reszta pojechała na Szpetal. Oni nie mają jutro maratonu a ja cały czas myślę o moim pierwszym Grand Fondo.
18.7km w 1:03
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacenty




Dołączył: 20 Kwi 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:21, 25 Kwi 2009    Temat postu:

Tomek napisał:
..... a ja cały czas myślę o moim pierwszym Grand Fondo.
...
Trzymam kciuki i ...... czekam na relację. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:25, 28 Kwi 2009    Temat postu:

Chodzież - 26 kwiecień 2009
Moja pierwsza Skandia
Wyjechaliśmy wcześnie rano bo nie wiedzieliśmy jaka będzie sytuacja z rejestracją. Gdy dotarlismy przed 9:00 miasteczko już było i kolarzy też trochę ale kolejek do rejestracji żadnych. Wszystko prawie jak na Tour de Pologne. Barierki na ulicach miasta. Cały rynek zagospodarowany przez stoiska. Niektóre z jedzeniem i piciem różnej maści, sprzęt kolarski i nawet Mazda do wygrania w pięknym kolorze kamienia piasku pustyni. Zawsze myślałem że brązowy to najgorszy kolor dla samochodu, ale w tym wydaniu wyglądał bardzo ładnie. I sam samochód nie wyglądał na najtańszy. Zupełnie niezła choć mała bryczka.
Start wspólny choć sektorowy. My, jadący na Grand Fondo, wszyscy w pierwszym sektorze. Dobrze jest czasem zobaczyć Molusia z wyższego sektora Smile
Start nie taki najlepszy bo samochód policyjny zwalaniał grupę przez miasto i było mnóstwo przepychanek. Aż dziw że nie było masakry jakiejś. Potem wjazd w las i osławiony piasek w wyjątkowo sypkiej, suchej formie. Ja oczywiście ze swoimi lekkimi oponkami powinienem się obawiać, ale szło mi dobrze. Nie śpieszyłem się na zjazdach jadąc asekuracyjnie i piach jakoś zawsze dało się przejechać bez problemu. Górki były rzeczywiście niezłe. Dla mnie to dobrze, odsiewa trochę towarzystwo. Przy jednak prawie wszechobecnym piasku tempo nie było duże a rozjazd na Grand Fondo zamykają o 14:00, czyli w 3 godz po starcie. Jako że większość gór była w początkowej części maratonu, zacząłem się trochę obawiać.
Podjechał do mnie Olo i zaczeliśmy razem jechać. Trochę mnie mobilizował i zaczynałem się rozkręcać. Górki się kończyły ale nie mogły się skończyć. Wreszcie wyjechalismy na płaskie. Olo gdzieś się zapodział i pojawiła się Ela Spławska. Dogoniła mnie i zagadała. Więc wskoczyłem na koło. Pewnie męska część naszej społeczności zrozumie mnie gdy powiem że za Elą po prostu dobrze mi się jedzie. Po tych wszystkich piachach i lasach jeszcze bardziej się mobilizowałem a tempo choć lepsze nadal nie było męczące. Potem pojawiła się długa prosta po ubitej drodze. Nikt nie chciał prowadzić a ja spoglądałem na zegarek i myślałem że dobrze by było przyśpieszyć. Więc musiałem (i chciałem) zmienić sytuację i pociągnąć Elę i całą grupę. Prosta była jak się okazało bardzo długa, a ja chyba cały czas prowadziłem grupkę pięcioosobową. Potem bufet i Ela poleciałam ja się napiłem bo zmuszałem się do racjonalnego myślenia na Grand Fondo. Zaraz potem mata i rozczarowanie niedziałającym chipem. Na szczęście zorientowałem się i krzyknąłem do tyłu numer aby mnie odnotowali. Jednak mnie to trochę rozkojarzyło, bo potem był zjazd po plaży, łagodny ale długi i mocno nierówny, chwila nieuwagi i wyrzuciło mnie na bandę, skontrowałem i leżę w piachu. Niestety facet za mną prosto na mnie i do przodu, jego rower jakoś został za nim i spadł mi prosto na ucho. Chwila oszołomienia. Ale szybka decyzja, wszystko ok, jedziemy dalej. Następne sekundy zmarnowane a tu już za dziesięć druga. Jeszcze tylko 10 minut. Na liczniku już ponad 57km, co jest zgrane, gdzie ten rozjazd. Wreszcie jest. Na szczęście jest za 8 druga. Meta na prawo, Grand Fondo na lewo mówią znaki. Ale drogi na lewo nie widać. Co jest zgrane? Zatrzymałem się prawie a tu mi facet przed nosem przechodzi z taśmą i mówi "zamykamy". Ohhh! nie, mówię. Podnoszę taśmę i przejeżdżam, mówiąc "jeszcze ja". Potem nadmieniłem że jest za 8 i trochę się pośpieszyli. Ale chyba już nikogo nie puścili. Czyli jestem na styk. Trochę słabo. Bufet zaraz za rozjazdem, piję, jem banany, niestety woda znowuż gazowana a mi już od niej niedobrze.
Nie dosyć że zmęczony to jeszcze rozdrażniony brzuch od lekko gazowanej wody. Ruszam i teraz idzie już ciężko, nawet bardzo ciężko, niby asfalt ale pod górę i wolno, za wolno. Teraz jednak już wiem że muszę odpocząć i na pewno 2 godz mi starczą na ukończenie. Po woli brzuch się upokaja i ja się rozkręcam. Mijam pierwszego i okazuje się że są bardziej zmęczeni ode mnie. Następny to chyba już ledwo żyje. Mijam go pod górę, nie taką stromą, ja jestem słaby i jadę 9km/h ale on przy mnie stoi, jedzie tak wolno że trudno mu utrzymać równowagę i kierownica mu lata z jednej na drugą stronę. Ten to może nie skończyć. Cieszę się że jestem w o wile lepszej formie. Choć wiem że przyjadę pod koniec stawki Grand Fondo. Ale wiem że wielu się nie załapie na ten dystans. Świadomość że mi się uda dodaje mi sił. Górki męczą teraz podwójnie. Ale idzie mi dobrze. Na tej najwyższej z najbardziej stromym, bardzo głębokim i sypkim piachem jadę boczną ściężką do póki ona trwa, potem zsiadam. Nie wiem czy tam ktoś przejechał pod ten piach. Ale wiem że na pierwszym kółku prawie tu biegłem, a tera prawie się czołgam. Taki byłem zmęczony że na górze zatrzymałem się na chwilkę aby się napić i rozejrzeć. I tu duży bonus. Widok z tego miejsca po prostu jest niesamowity. Góra rzeczywiście wysoka, a pod nią, sporo niżej, ogromny płaski las jak okiem sięgnąć. A widoczność była niesamowita. Zastanawiam się jak ja tego mogłem nie zauważyć na pierwszym kółku. Trzeba się było obejrzeć do tyłu na prawo aby to zobaczyć. Widok na prawdę zapierał dech w piersiach i zrozumiałem że MTB to piękny sport. Z trudem wdrapałem się na rower i potem już tylko z górki. Jechałem coraz szybciej nikogo prawie przede mną, choć kogoś jeszcze minąłem. Drogi już bez kolarzy ale policjanci stali na skrzyżowaniach i pomagali. Dobra organizacja.
Coraz szybciej. Asfalt, jestem w domu. A tu za tunelem jeszcze raz pod górę. Ale już nosem czuję metę więc kręcę mocno. W barierki, tam widzę Lasotów, więc drę się "Cześć Radpaki". Meta. Łądnie ustawiona i zorganizowana ale kibiców już nie ma bo kończących już niewiele. Dobrze że jeszce pamiętałem że chip nie działa i podszedłem do sędziego aby się upewnić że mnie odnotował.
Nikogo z naszych nie widać. Jeszcze jedna woda, ta sama lekko gazowana. I jadę na parking. Tam Stasiek z Pawłem przebrani, umyci, czekają na mnie. Czy Paweł o tyle lepiej ode mniie pojechał? Pojechał Medio bo nie zdjął paru koszulek i odwodnił się na trasie. Ja miałem ból głowy od zawiania uszu, a jemu było za gorąco, każdy jest inny. Byłem brudny i brzuch podirytowany, nie mogłem się zdecydować na jedzenie. Widzę że chcą już jechać więc, proszę Pawła aby poszedł po mój posiłek to ja się w tym czasie przebiorę i możemy jechać. Paweł przyniósł wielką kiełbachę. No tego to ja nie zjem. Zjadłem surówkę i chlem, nawet dobre. Paweł wziął kiełbachę dla psa. Nie ma już wody. Jedziemy do domu, po drodze tankujemy w sklepie. Podróż jak zawsze męcząca, ale winogrona z Biedronki jakoś mnie stawiają na nogi. Po powrocie do domu wpadam w komputer i patrzę, są wyniki, pięknie. No, niestety nie zupałnie. Ja jestem na szarym końcu ze znaczkiem DNF (did not finish). Jakie nie skończyłem? Oczywiście że skończyłem..... zakląłem pod nosem. No teraz to jestem zmęczony.
Piszę e-mail. Na telefon nikt tam nie odpowiada, zostawiam wiadomość. Wszyscy mają punkty a ja zero? Nawet nie mam ochoty zobaczyć jakie chłopaki mieli czasy. Widzę Lasoty są, zgodnie z oczekiwaniem sporo przede mną. Po co mi ten sport?
Teraz mam wszystkiego dość. Jem z rozsądku i idę spać. Mam wszystko gdzieś. Chyba warto by dać sobie spokój z tą Skandią, a może z całym MTB. Tyle trudu i wszystko na nic? Budzę się rano, nadal mi się nic nie chce. Nawet na forum nie chce mi się zajrzeć. Zaczynam czytać o wszystkim co nie ma absolutnie nic wspólnego z rowerem. Mija leniwie i smutnie dzień. Dzwoniłem do sędziego ale tam tylko poczta głosowa. przed spaniem zaglądam po raz dziesiąty na stronę Skandii i wreszcie zamiast wyniki z 16:32, wyniki z 21:33, jestem, 4:27:12, tak jak myślałem 27 z sekundami. Poprawa humoru natychmiastowa.
92km w 4:27:12
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:33, 28 Kwi 2009    Temat postu:

Chodzież - Skandia 2009
26 kwiecień 2009

Wyniki zawodników z Włocławka:

Czas Punkty Open Nr Kat Miejs/Kat Nazwisko Imię Miejscowość Drużyna Miejsce Generalka
Grand Fondo
4:27:12 522.07 83 42 M4 13 Milewski Tomasz Włocławek RADPAK Włocławek 13
Medio
2:47:28 391.62 97 133 M3 23 Molenda Tomasz Włocławek RADPAK Włocławek 41
2:48:01 390.34 98 143 M3 24 Pawłowski Stanisław Włocławek RADPAK Włocławek 43
3:04:21 355.75 168 142 M3 50 Łukawczyk Marcin Włocławek RADPAK Włocławek 69
3:23:02 323.02 223 19 M3 64 Szalewski Rafał Włocławek WTR Włocławek 83
3:29:35 367.55 238 23 M5 23 Poniatowski Adam Włocławek RADPAK Włocławek 34
3:48:55 286.49 270 121 M3 79 Mirzejewski Tomasz Włocławek WTR Włocławek 98
4:16:46 255.52 292 173 M3 89 Ulatowski Mikołaj Włocławek WTR Włocławek 108
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
łukasz




Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:41, 28 Kwi 2009    Temat postu:

Tomek ty to potrafisz napisać Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Free WTR Strona Główna -> Blogi rowerowe Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 5 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin